
ekonomista
Sygnały kryzysowe, które obecnie pojawiają się na światowych giełdach, są bardzo niepokojące i powinny być wzięte pod uwagę przez polityków. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja jest trudna – warto zastanowić się nad kontynuowaniem obecnej polityki gospodarczej i podnoszeniem ceł. Jedna z ważniejszych nauk w obliczu problemów gospodarczych mówi, że podnoszenie ceł jest najgorszą możliwą reakcją. W związku z tym można spodziewać się umiarkowanej reakcji ze strony świata, który lepiej poznał teorie ekonomii. Jednak niezależnie od sytuacji, odpowiedzialność za utrzymanie stabilności finansowej kraju nadal leży na barkach instytucji finansowych. Można mieć nadzieję, że FED – działający niezależnie od prezydenta Trumpa, choć nominacji jej przewodniczącego dokonuje prezydent – będzie umiał adekwatnie reagować na zagrożenia dla stabilności finansowej Stanów Zjednoczonych.
– W aktualnej sytuacji pojawia się pytanie, czy nie jesteśmy świadkami początku globalnego kryzysu, podobnego do tego z lat 30. XX wieku – powiedział serwisowi eNewsroom ekonomista, profesor Witold Orłowski. – Należy jednak przypomnieć, że wielki kryzys nie wybuchł tylko z powodu załamania giełdy, jak sugerują niektóre mity – lecz wskutek kryzysu bankowego, który miał miejsce w Stanach Zjednoczonych. Rezerwa Federalna (FED) jest świadoma tego, że nie może pozwolić na powtórzenie się takiego kryzysu. Nie należy obawiać się masowego upadku banków jak w latach 30-tych, dlatego mamy nadzieję na mniejsze konsekwencje niż przed laty. Przekonany jestem, że prezydent Trump nie zmieni swojej strategii. W razie potrzeby FED z pewnością podejmie odpowiednie kroki, nawet jeśli ściągnie na siebie gromy ze strony prezydenta Trumpa – który często uważa, że ma najlepsze pomysły na rozwiązywanie problemów, ale jest blokowany przez tzw. "szkodników" – puentuje profesor Witold Orłowski.